piątek, 1 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ II

Kwiecień

Czasami życie stawia nas w takim momencie, że przestajemy czuć, iż żyjemy. Bodźce ze świata zewnętrznego do nas nie docierają. Nie panujemy nad własnym ciałem. Nie funkcjonujemy poprawnie. Nie czujemy nic poza pustką oraz bezradnością. W takiej sytuacji znajdowała się właśnie Emilia, która siedziała przy oknie w bezruchu, patrząc pustym wzrokiem na poruszane przez wiatr zielone sosny.
– Kochanie, już czas – zwróciła się do niej matka, jednocześnie budząc ją z letargu.
Emilia powolnie odwróciła głowę i obdarzyła swoją rodzicielkę obojętnym spojrzeniem. Jeszcze raz spojrzała przez okno, jakby żegnając się z ciemnozielonym lasem, a następnie nieśpiesznie wstała. Razem z matką znajdowała się w pomieszczeniu na wzór poczekalni, lecz zamiast plastikowych krzeseł ustawionych w rząd, znajdowały się tu dwie szare kanapy oraz drewniany stolik. Pokój ten mieścił się obok kaplicy cmentarnej oraz był przeznaczony dla najbliższej rodziny zmarłego. Emilia chwyciła swoją bladą i chłodną dłonią za klamkę, lecz nie nacisnęła jej. Nie mogła tego zrobić. Nie była jeszcze przygotowana, aby zmierzyć się z tą rzeczywistością. Z zewnątrz wyglądała na opanowaną osobę, która dzielnie znosi te wszystkie dramatyczne chwile. Tymczasem wewnątrz działy się prawdziwe tragedie. Rozrywający ból, tęsknota, bezsilność to tylko nieliczne uczucia, które się w niej kłębiły. Przyodziewając maskę obojętności, mogła liczyć na spokój, oszukując wszystkich wkoło, że z nią jest wszystko w porządku. Było to nawet łatwe, ponieważ cała rodzina zajęta była przygotowywaniem pogrzebu jej ojca, przez co niepostrzeżenie mogła się usunąć z drogi i bezpiecznie zamknąć w pokoju. Przez ostatnich kilka dni spędzała w nim naprawdę dużo czasu, głównie na leżeniu i płakaniu, bądź bezcelowym patrzeniu w sufit lub za okno. Przestała chodzić do szkoły, spotykać oraz kontaktować się ze znajomymi. Straciła całkowicie apetyt. Jej jedynym posiłkiem, przez te pięć dni były trzy jogurty oraz owsianka, do której zmusiła ją dzisiaj matka. Przestała odczuwać głód oraz jakiekolwiek uczucia. Nie czuła nic poza bólem. Wewnętrznym bólem, który nawet ciężko opisać. Znają go tylko ci, którzy doświadczyli równie tragicznych przeżyć. Stała się cieniem człowieka, zarówno przez emocje, jak i brak apetytu. Jej wytrenowane dotąd ciało, stało się wychudzone oraz wątłe, a straciła na wadze zaledwie pięć kilogramów.
– Córciu, musimy już iść. – Matka złapała ją jedną ręką za ramię, a drugą położyła na jej dłoni, jednocześnie naciskając za nią na klamkę.
Emilia wciągnęła gwałtownie powietrze, tak jak wtedy, kiedy w sytuacjach zagrożenia organizm broni się przed jego utratą. Dziewczyna broniła się przed tym, co ma nastąpić. Ten fakt paraliżował całe jej ciało. Kobieta widząc reakcję córki, objęła ją ramieniem i lekko pchnęła, jednocześnie zmuszając do ruszenia na przód. Idąc korytarzem, przez tę krótką chwilę, przez głowę Emilii przebiegła prawdziwa burza myśli. Pełno pytań, zwątpień oraz niedopowiedzeń. Najlepiej zawróciłaby na pięcie i wybiegła jak najdalej od tego miejsca, ale czy później nie żałowałaby swojej decyzji, tracąc ostatnią z możliwych szans na pożegnanie się z ojcem? Zacisnęła mocno swoje pięści, nie zwracając najmniejszej uwagi na wbijające się prawie do krwi paznokcie. Powolnie wypuszczając powietrze z płuc, przekroczyła próg kaplicy. Pomieszczenie, mimo iż nie było za dużych rozmiarów, wypełnione było przez rodzinę, przyjaciół oraz znajomych jej taty z pracy. Ich wszystkie spojrzenia skupiły się na dziewczynie. Jednych zapłakane, innych współczujące. Zmierzając środkiem, do ławki wyznaczonej dla najbliższej rodziny, czuła na sobie każde z nich. Przeszywające oraz wypalające każdy centymetr jej drobnego ciała. Jednakże, w jednej chwili wszystko przestało mieć znaczenie. W chwili, gdy dwa metry przed sobą ujrzała otwartą trumnę, w której leżał jej ukochany tatuś. Ubrany w idealnie skrojony garnitur, z rękami założonymi na piersi. Jego twarz, pokryta przebijającymi spod makijażu zadrapaniami i skaleczeniami, wyrażała spokój. Emilia, wchodząc po trzech schodkach na podest, zbliżyła się do trumny. Wyciągnęła drżącą rękę, przejechała nią po brzegu ciemnego drewna i już miała przenieść ją na złożone dłonie ojca, lecz gwałtownie ją cofnęła. Bała się tego, co ten gest może przynieść. Bała się poczuć zimną i drętwą skórę, gdy w głębi serca czuła i pamiętała jeszcze jego żywy i ciepły dotyk. Bała się, że gdy teraz go dotknie, te wspomnienia znikną. Dziewczyną zawładnął głośny i porywisty szloch. Osunęła się na kolana i opierając ręce oraz głowę o trumnę, zaniosła się rozpaczliwym płaczem. Jej bariera opanowania pękła, dając upust każdemu z przytłaczających ją uczuć.
Już dobrze kochanie, no już – zwróciła się do niej matka. Ukucnęła koło córki i pogładziła ją po plecach. – Usiądźmy w ławce, zaraz zacznie się msza. – Pomogła jej wstać, po czym obie udały się do ławki.
Jednak Emilia nie mogła się już na niczym skupić. Zanim wybudziła się z kolejnego letargu, zdążyła skończyć się msza oraz odbyć pochód za trumną. Przed nią kolejny tragiczny wątek dzisiejszego dnia, a mianowicie pogrzebanie trumny w ziemi. To ostatni etap, po którym jej ojciec już na zawsze będzie tylko wspomnieniem. Do jej oczu znowu zaczęły napływać piekące łzy. Rozbrzmiały dźwięki trąbki, grającej pieśń żałobną, a Emilia patrzyła jak trumna obniża się coraz niżej, by następnie niknąć z cichym i tępym odgłosem, pod zwiększającą się warstwą ziemi. Dziewczyna wydała cichy jęk. Nadal nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Z całego serca modliła się, aby to był tylko zły sen, który zaraz zniknie, a ona ze łzami w oczach pobiegnie do sypialni rodziców i ujrzy tam swojego kochanego tatę. Niestety, nic takiego nie miało miejsca, zamiast tego poczuła nasilający się ciężar na klatce piersiowej, przez co musiała zwiększyć szybkość swojego oddechu, lecz to nic nie pomagało. Czuła jak coraz bardziej zaczyna brakować jej tchu, a świat przed jej oczami zaczyna wirować. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Jej nogi zrobiły się jak z waty, przez co nie mogła na nich stabilnie stać. Nim się zorientowała, padła z impetem na ziemie, tracąc kontakt ze światem oraz przytomność. 

______________________________
Witajcie!
Dziś przychodzę do was z drugim rozdziałem. Emilia cały czas przeżywa trudne chwile i chyba jeszcze ją trochę pomęczę :P A co, jestem wredna i zła :D Właściwie to nie ma sensu, abym tu paplała głupoty. Powiem tylko, że zapraszam do komentowania i wyrażania swojej opinii co sądzicie o tym rozdziale! :)
Całuję! ;**