poniedziałek, 29 września 2014

ROZDZIAŁ III


Kwiecień

Organizm ludzki jest jednym z najbardziej zaskakujących systemów na tym świecie. Milionowe komórki łączą się w złożone organy, a te w układy, które funkcjonują w sposób przechodzący nasze pojęcie. Ta spójna struktura potrafi dostosować się do prawie każdych warunków, potrafi wyjść cało z niejednych opresji, a jej fenomen doceniany jest podczas wszelkich zaskakujących sytuacji. Są jednak takie okoliczności, kiedy staje się kruchy i niezdolny do własnej obrony. Emilia należała do tych osób, które na swoje nieszczęście, doskonale się o tym przekonały. Straciła ojca, którego organizm był zbyt kruchy, aby przetrwać wypadek samochodowy. Żegnając go, jej organizm nie był w stanie wytrzymać tego straszliwego bólu, czego skutkiem była utrata przytomności.
Leżała teraz w szpitalnym, białym łóżku, w pustej sali. W jej lewym nadgarstku został wkłuty wenflon, który wsączał do jej organizmu wodę z witaminami, ze stojącej obok kroplówki. Dzień zbliżał się ku końcowi, czego dowodem były różowo-pomarańczowe smugi malujące się na niebie. Emilia zajęta obserwowaniem tego widoku za oknem, nie wykazywała żadnych funkcji życiowych. Gdyby nie drobny fakt, że co kilka milisekund mrugnęła powiekami, można było pomyśleć, że... nie żyje. Jej blada twarz stapiała się z jasnością białej poduszki, jedynym kontrastem były jej falowane, kasztanowe włosy, które były teraz rozsypane na materiale. Chabrowo-zielone oraz żywe dotychczas oczy, były teraz przygaszone i zamglone. Do sali weszło dwóch lekarzy, kobieta i mężczyzna, oraz matka Emilii.
– Jak się teraz czujesz, Emilio? – zapytał mężczyzna.
Emilia przeniosła na niego swój mętny wzrok. Uśmiechał się pogodnie, a w wyniku tego w jego kącikach oczu zebrały się drobne zmarszczki. Dziewczyna wpatrując się w jego brązowe tęczówki, wzruszyła niedbale ramionami i powróciła do obserwowania widoku za oknem.
 – Mam tu twoje wyniki badań. – Zaczął wertować kartki, które trzymał w ręku. – Większość badań jest w normie, lecz jesteś odwodniona oraz osłabiona przez zaprzestanie przyjmowania pokarmów – poinformował i przeniósł na nią wzrok. – Prosiłbym, abyś już tego nie robiła i zaczęła się normalnie odżywiać. Umowa stoi?
– OK – wymamrotała od niechcenia dziewczyna. 
– Cieszę się. Razem ze mną przyszła pani psycholog, która chce z tobą porozmawiać. – Zerknął w jej kierunku. – Z mojej strony to wszystko. Mam nadzieję, że dotrzymasz naszej umowy. Za godzinę przyjdzie pielęgniarka i zdejmie ci kroplówkę, po czym wypisze cię do domu. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, kochanie – uśmiechnął się i ścisnął dłoń Emilii, a następnie wyszedł z sali.
– Dzień dobry, Emilio – uśmiechnęła się. – Mam nadzieję, że uda nam się porozmawiać. – Odwróciła głowę do matki Emilii. – Czy mogłabym prosić panią o opuszczenie sali? – zapytała spokojnie.
Kobieta kiwnęła głową na potwierdzenie. Przed wyjściem podeszła jeszcze do córki i ucałowała ją w czoło.
– Może zaczniemy od tego, że krótko opowiesz mi coś o sobie, tak abyśmy mogły się poznać? – zaproponowała kobieta.
Emila zignorowała to pytanie i nawet nie drgnęła.

– To może ja pierwsza zacznę – wysunęła propozycję. – Nazywam się Justyna Mrożek. Siedem lat temu skończyłam studiować psychologię. Przed tobą matury, więc niedługo również będziesz studentką. Na jaki kierunek chciałabyś pójść? – zapytała, lecz Emilia nadal milczała. Kobieta przymknęła oczy. – Kochanie, musisz ze mną współpracować, inaczej ciężko będzie mi ci pomóc.
Cisza.
– Zacznijmy od czegoś łatwiejszego. Jak się dzisiaj czujesz? – lekarka podjęła kolejną próbę.
Emilia niechętnie odwróciła w jej stronę głowę. Spojrzała na kobietę. Była młodą, szatynką o krótko ściętych włosach.
– A jak pani myśli? Jak mogę się czuć po stracie najważniejszej osoby w moim życiu? – dziewczyna w końcu odpowiedziała.
– Rozumiem, że jest ci ciężko, ale musisz to z siebie wyrzucić. Uwierz mi, poczujesz się lepiej.
Dobrze się czuję, w takim stanie jak teraz – Emilia lekko się poirytowała.

Nie do końca, jeśli przestałaś jeść. Wiesz, że to może się gorzej skończyć? – zapytała szatynka.

Wiem. Już doktorowi obiecałam, że zacznę jeść. Słyszała pani przecież – dziewczyna przewróciła oczami.

Cieszę się bardzo. Jednak widzę, że jesteś bardzo oporna na rozmowę. Mam dla Ciebie propozycję.

Niby jaką? – zainteresowała się, bardziej od niechcenia.

Jeśli ciężko ci wypowiedzieć co cię dręczy od środka, przenieś to na papier. – Kobieta wyciągnęła z torebki kolorowy notatnik i wręczyła go Emilii. – Zapisuj tam wszystkie swoje emocje, wydarzenia oraz wszystko to, co chodzi ci po głowie. Daj temu wszystkiemu upust – uśmiechnęła się.

Dziewczyna wzięła do ręki notatnik i zaczęła się w niego wpatrywać, jakby był dla niej rzeczą nieznaną, jakby nie wiedziała, co ma z nim zrobić. Kobieta natomiast wstała i skierowała się do wyjścia.

I to wszystko? Żadnych głupich i męczących pytań? Żadnych spotkań? Mam tylko prowadzić sobie pamiętniczek? – zapytała zanim kobieta zdążyła opuścić salę.

Tak, jeśli nie chcesz rozmawiać, to jest najlepsze wyjście. Oczywiście bez spotkań się nie obejdzie. Następne masz w przyszłym tygodniu, może wtedy uda nam się więcej porozmawiać – odpowiedziała krótko, po czym wyszła z sali.

Emilia odłożyła notatnik na białą szafkę, znajdującą się tuż obok jej łóżka. Posłała mu jeszcze jedno krótkie spojrzenie.

Polska służba zdrowia – prychnęła z pogardą, po czym powróciła do obserwowania widoku za oknem.

Słońce już całkowicie zaszło, a świat pogrążył się w granatowych i czarnych odcieniach nocy. Nie minęła chwila jak do pokoju dziewczyny weszła pielęgniarka. Niska i żwawa kobieta, w wieku koło pięćdziesiątki. Jej twarz pokryta była drobnymi zmarszczkami, co według opinii Emilii dodawało jej uroku i przyjemnego wyrazu twarzy.

Lepiej już się czujesz, Słoneczko? – zapytała z pogodnym uśmiechem na twarzy.

Tak, dziękuję.
Zdejmę ci kroplówkę i już możesz wracać do domu – złapała za chudą dłoń Emilii. – Twoja mama załatwia już wszelkie formalności.




***


Po powrocie do domu, pierwszą czynnością jaką wykonała Emilia, było skierowanie się do kuchni. Nie wiadomo czy ten ruch spowodowany był obietnicą powrócenia do regularnego spożywania pokarmów, czy stan psychiczny i fizyczny dziewczyny w końcu wracał do normalności. Już od samego przekroczenia progu domu, można było wyczuć piękne i aromatyczne zapachy unoszące się niewidzialną poświatą, uwodzące nozdrza i zwodzące wprost do jego źródła. Można śmiało stwierdzić, że ani obietnica, ani powrót do zdrowia nie miały takiej siły przebicia jak te cudowne zapachy, które z całą pewnością były główną przyczyną takiego zachowania nastolatki. Oczywiście, całym złoczyńcą tego zamieszania była babcia Emilii. Matka jej zmarłego ojca, która zaraz po nim była najważniejszą osobą w jej życiu. Staruszka była niesamowicie pogodną i optymistyczną osobą. Jej świat zawsze malował się wszelkimi barwami i pogodnymi myślami. Stanowiła bardzo ważne oparcie w życiu swojej wnuczki. Dziewczyna, gdy tylko ją ujrzała momentalnie rzuciła się w jej ramiona.
Już dobrze, skarbeńku – pogładziła wnuczkę po włosach. – Upiekłam dla ciebie twój ulubiony jabłecznik – szepnęła, po czym odprowadziła Emilię do stołu i zajęła się nakładaniem ciasta na talerze. 
Jadły w ciszy, wymieniając się tylko pocieszającymi uśmiechami i spojrzeniami. Nie sprawiało im to żadnego poczucia niezręczności. Słowa nie były potrzebne, miały siebie i to było w tym momencie najważniejsze. Emilii wrócił apetyt, zjadła trzy duże kawałki ciasta z tak samo dużą porcją lodów waniliowych. Z każdym pochłanianym przez nią kawałkiem, w oczach Jadwigi pojawiały się nowe iskierki radości. Kobieta cieszyła się, że jej wnuczka zaczęła ponownie jeść.  
Dziękuję – odezwała się Emila, kiedy na jej talerzu zostały tylko same okruszki. – Cieszę się, że jesteś z nami – nachyliła się i ponownie objęła staruszkę. 
Zanim opuściła kuchnie i skierowała się do swojego pokoju, nałożyła sobie jeszcze dwa duże kawałki ciasta na talerz, czym jeszcze bardziej ucieszyła zarówno swoją babcię, jak i matkę. Z pełnym żołądkiem i odrobinę lepszym samopoczuciem ponownie zniknęła za drzwiami swojego pokoju. 


_________________________
Hej!
Witajcie moi drodzy czytelnicy po tak długiej przerwie. Zanim zacznę się tłumaczyć, co ze mną się działo przez ten czas, chciałabym was bardzo przeprosić za tą nieobecność. Te dwa miesiące minęły mi niemiłosiernie szybko. W sierpniu byłam zajęta pracą, stąd zero czasu na jakiekolwiek pisanie. Następnie wrzesień, szkoła, klasa maturalna. Wszystkie to tak mnie pochłonęło, że nie dałam rady nawet wejść tutaj na bloggera. Czas znalazłam dopiero teraz, w ostatnim tygodniu września i bez żadnych kłamstw oświadczam, że od razu usiadłam do pisania, ale tutaj znowu zaczęły się problemy. Słowa się nie kleiły, tekst brzmiał sucho i wychodziła ogólna klapa. Dlatego dzisiejszy rozdział nie należy do najlepszych, ale musiałam go w końcu opublikować, zanim opuścicie mnie na zawsze! Początkowo miał wyglądać całkiem inaczej, tak jak i dwa przyszłe rozdziały, ale ze względu na to, że mam trudności z ich napisaniem postanowiłam, że je trochę skrócę i przyśpieszę akcję. 
Już bez zbędnego ględzenia zapraszam do komentowania! :) 
Całuję! ;**